Tuesday, December 22, 2015

Temple Stay - byc jak buddyjski mnich.

Oj dlugo nam zabralo napisanie tego postu. Poprawiany, przerabiany, porzucany na kilka miesiecy, powstawal przeszlo rok. Szlo ciezko, ale i temat trudny, obie pol�wki Oppy mialy zupelnie inne przemyslenia i co innego chcialy w nim zawrzec. Decyzja jednak zapadla, czas najwyzszy sie z nim rozprawic i napisac o naszym pobycie w buddyjskiej swiatyni.

Juz sam poczatek okazal sie trudny. Daria jako takie pojecie o buddyzmie miala (wychodzi tu maniakalne ogladanie film�w dokumentalnych), ale gl�wnie tybetanskim. Ja nie wiedzialam prawie nic, a moimi jedynym skojarzeniem byl zloty posag grubego faceta, obecny Dalajlama i moze kilka scen z filmu "Siedem lat w Tybecie". Nie pozostalo nam nic innego jak tylko wybrac sie na Temple Stay i poszerzyc horyzonty.

W Korei buddyzm byl swego czasu religia panujaca, do tej pory r�zne jego zalozenia obecne sa w kulturze, a swiatynie nadal powstaja (okolo 20% spoleczenstwa deklaruje, ze jest buddystami). Dzieki temu, ze mnisi potrzebowali troche PRu, mialysmy szanse skorzystac z darmowego Temple Stay. Calosc tak dobrze funkcjonuje, ze doczekala sie wlasnego centrum oraz strony internetowej. Do wyboru jest bardzo duzo swiatyn, programy sa zr�znicowane, mozna uczestniczyc w kr�tkich zajeciach albo w dluzszych wyjazdach. Zdecydowalysmy sie na dwudniowy pobyt z noclegiem. Formularz do rejestracji zawieral bledy, zanim go naprawili, swiatynia, kt�ra wczesniej sobie wybralysmy nie miala juz wolnych miejsc. Zrzadzeniem losu trafilysmy do International Seon Center, kt�re znajduje sie w centrum Seulu i jest zupelnym przeciwienstwem tego co przychodzi do glowy gdy mysli sie o swiatyni (Gdzie te g�ry, lasy i ucieczka od cywilizacji?). 

cr: International Seon Center
Razem z nami do swiatyni przybylo okolo 50 Koreanczyk�w (czesc z nich tylko na jednodniowy pobyt) oraz jeden Czech, wiec jak widac reprezentacja obcokrajowc�w nie byla zbyt liczna. Przydzielono nam tlumaczke, kt�ra na nasze ucho tlumaczyla tylko jakies 20% tego co sie dzieje, i zagoniono do gl�wnej sali. Odznaczylismy sie na liscie, odebralismy identyfikatory i stroje (Kamizelki i dla chetnych spodnie. Czech okazal sie wykraczac poza standardowy rozmiar koreanskiego buddysty, wiec kamizelki nie udalo sie zapiac.).

Zdjecie z mojego konta na instagramie
Na poczatku Sunim opowiedziala nam o tym czym jest Buddyzm i jak przebiega zycie w swiatyni. Jak skladac poklony, witac sie z mnichami, co nam wolno, a czego nie. Po okolo godzinnym wykladzie na temat Buddyzmu i sposobach medytacji sami mielismy jej spr�bowac. Oczywiscie na poczatku pomyslalysmy, ze przeciez nie ma nic trudnego w siedzeniu po turecku. Mielismy spr�bowac nie myslec o niczym konkretnym, myslec o mysleniu (to ma sens!). Spojrzec na siebie z dystansu i sie wyciszyc. Tylko przez 5 min. Zamkniete oczy, wyprostowane plecy, rece na kolanach... po 10 sekundach zaczela mnie swedziec cala twarz, a Darie nos, po 30 sekundach obie walczylysmy z b�lem plec�w, po minucie odezwaly sie u mnie kolana, a po okolo 3 minutach otworzylysmy oczy (ciekawosc zwyciezyla, nudno tak myslec o mysleniu ;) ).

Nie oszukujmy sie, cale zycie siedzac na krzeslach, a po turecku chyba ostatni raz w latach szkolnych, a i wtedy zgarbione, nie bylysmy do tego przyzwyczajone. Czech stekal jeszcze bardziej niz my i poddal sie, zmieniajac pozycje na bardziej komfortowa. Mimo, ze Koreanczycy wiecej zycia spedzaja na podlodze i teoretycznie sa bardziej predysponowani do takiej medytacji, to poznane Koreanki tez narzekaly na kolana i plecy.



Pobyt byl dobrze rozplanowany i nie pozostawiono nam nawet minuty zeby sie nudzic. Po medytacji udalismy sie na pierwszy posilek: ryz, warzywa, kimchi, zupa i owoc na deser (Koreanscy buddysci, w przeciwienstwie do tych w innych krajach, sa wegetarianami). Oczywiscie nalezalo jesc w milczeniu i do ostatniego ziarenka ryzu. Nic nie powinno sie zmarnowac. Po jedzeniu do pracy zabral sie team zmywajacy, do kt�rego nalezalam. 

Na poczatku kazdy z obecnych zostal przydzielony do jednej z grup, kt�re mialy sie zajmowac wlasnie zmywaniem, sprzataniem oraz w ostatnim dniu podawaniem herbaty (to byla rola Darii). Gdy na koncowym spotkaniu zapytano nas o to co najbardziej nam sie podobalo wybralam wlasnie przynaleznosc do druzyny zmywajacej. Nie tylko dlatego, ze byla to praca zbiorowa i moglam sie poczuc czescia grupy, ale r�wniez dlatego, ze czulam, ze cos ode mnie zalezy i przez to staje sie czescia swiatyni. Mniszka pochwalila ten wyb�r, podkreslajac, ze wlasnie taki byl cel tych obowiazk�w. Poza tym kazdy kto przychodzi do swiatyni staje sie jej pelnoprawnym mieszkancem, a nie gosciem, dlatego powinien pomagac w jej funkcjonowaniu. Tu warto nadmienic, ze przemyslenia Darii nie byly tak wzniosle. Podawanie herbaty nie spowodowalo, ze poczula sie czescia wsp�lnoty, a jedyne o czym wtedy myslala, to to, ze serwowane ciasteczka sa pyszne (pragmatyczna dusza w kazdym calu :P ).

Pierwszego dnia zrobilismy tez papierowe kwiaty lotosu, kt�re p�zniej moglismy zabrac do domu.

Noc spedzilismy we wsp�lnych salach, podzielonych na te dla kobiet i dla mezczyzn. Spalismy na cienkich materacach, kt�re polozone byly bezposrednio na podgrzewanej podlodze. Musze przyznac, ze troche sie balam, ze bedzie nam zimno, a bylo za goraco. Swiatla zgaszono o 21:00. Pobudka byla o 4:00.

O 4:30 wszyscy juz siedzieli po turecku przed obliczem Buddy. Wzielismy udzial w porannej ceremonii Ye-bool, jej celem jest m.in. oddanie szacunku Buddzie i jego uczniom. Podczas modlitwy jeden z mnich�w uderza w dzwon, a drugi w drewniana tykwe, wyznaczajac rytm kolejnych poklon�w. Ponownie spr�bowalismy medytacji, poszlismy r�wniez na godzinna "medytacje chodzona" do pobliskiego parku. Sunim nadawala tepo, kt�re bylo iscie slimacze. Obie chodzimy dosc szybko, wiec bylo dla nas duzym wyzwaniem przemieszczac sie w tempie reszty grupy. Nasz poch�d zwracal tez uwage okolicznych mieszkanc�w. Jak widac na pierwszym zdjeciu Seon Center znajduje sie po srodku miasta, z kazdej strony otoczone wiezowcami i blokami. Widok kilkunastu os�b w mnisich ubraniach, spacerujacych po okolicy, raczej tu nie pasuje (Szczeg�lnie o 6 rano).

Po sniadaniu wr�cilismy do wsp�lnej sali na 108 prostracji. Wszyscy Koreanczycy z naszej grupy powiedzieli, ze prostracje wywarly na nich najwieksze wrazenie i wlasnie wtedy najpelniej poczuli i zrozumieli czym jest buddyzm, natomiast Sunim, zwr�cila uwage, ze obcokrajowcy nigdy tego nie wybieraja jako najwazniejszego elementu pobytu. Praktycznie rzecz biorac 108 prostracji to 108 glebokich poklon�w, kt�re sa wykonywane po przeczytaniu/powiedzeniu na glos r�znych zdan majacych na celu oczyszczenie umyslu, uwolnienie od zbednego przywiazania do cierpienia i docenienie swojego zycia. Rytual jest tez traktowany jako forma fizycznej medytacji i cwiczenie dla zdrowia. To ostatnie na pewno, potem rozmawialysmy o tym, ze kazda z nas po okolo 30 poklonach miala juz troche dosc. Ja liczylam ile jeszcze zostalo do konca, Daria w og�le sie wylaczyla, automatycznie robiac kolejne sklony.


Ostatnim punktem programu byla rozmowa z Sunim w malych grupach (Popijajac herbate przyniesiona przez Darie ;) ). Rozmawialismy o tym co najbardziej nam sie podobalo, moglismy zadawac pytania, prosic o rady i szczerze ze soba podyskutowac. Ciekawa rzecza byla mozliwosc wyslania kartki do siebie z przyszlosci. Poprosilam kazdego o podpis i wpisalam date przypadajaca na kilka dni przed moimi urodzinami, zeby wlasnie wtedy dostac kartke. Mniszka zaprosila kazdego z nas do ponownych odwiedzin i przypomniala, ze drzwi swiatyni sa dla nas zawsze otwarte.



Rozmowa z mnichem, cr: International Seon Center


Pobyt byl intensywny i ciekawy, poznalysmy kilka przemilych os�b, z kt�rymi nadal utrzymujemy kontakt. Temple Stay to dobry spos�b na wyciszenie i relaks, szczeg�lnie jezeli jest sie czescia koreanskiego wyscigu szczur�w. Udzial w zyciu swiatynnym nie doprowadzil do naszej wielkiej przemiany duchowej, zreszta zadna z nas tego nie oczekiwala. To byla okazja zeby dowiedziec sie czegos wiecej o buddyzmie i zyciu mnich�w. 

Warto r�wniez podkreslic, ze wyznanie nie jest tu istotna kwestia. Wiekszosc pytanych Koreanczyk�w deklarowala, ze jest chrzescijanami i przyszli do swiatyni, zeby tak jak my dowiedziec sie czegos wiecej o nieznanej im religii, lub odpoczac od zgielku wielkiego miasta.

Nasza grupa, cr: International Seon Center




***
W tym samym czasie kiedy odwiedzilysmy swiatynie, w Seulu bylo r�wniez organizowanych wiele innych imprez zwiazanych z buddyzmem. W ratuszu miejskim na odwiedzajacych czekala wystawa bonsai i loteria z nagrodami. Daria mimo deklaracji, ze nigdy niczego nie wygrywa, za pierwszym razem celnie rzucila w kolo fortuny i stala sie dumna posiadaczka mnisiej zastawy stolowej (paleczki, lyzki i rybki podp�rki do sztucc�w). Moze to byl znak od Buddy ;)



Informacje praktyczne:
  • Dojazd: Linia 5, wyjscie 8 na stacji Omokgyo. Prosto az do pierwszego skrzyzowania, na kt�rym nalezy skrecic w lewo, swiatynia bedzie po okolo 200 metrach, po prawej stronie. 
  • Cena:  Za 2 dniowy pobyt z noclegiem i posilkiem. Dorosli: 50 000 W (okolo 150 zl), dzieci ponizej 13 roku zycia 30 000 W (okolo 90 zl), chyba, ze trwa akurat Temple Stay Week, kiedy takie atrakcje sa za darmo.


Wiekszosc zdjec z postu pochodzi ze strony International Seon Center i w wiekszosci sa to zdjecia konkretnie z naszego pobytu.

Jezeli chcecie obejrzec wiecej zdjec buddyjskich swiatyn w Korei to zapraszamy to naszych post�w: KLIK, KLIK, KLIK

No comments:

Post a Comment