Tuesday, October 13, 2015

Poranek w Seulu.

Dzis zapraszam na wspominkowy, troche nostalgiczny post o jednym z moich porank�w w Seulu. Milego czytania :)


Chlodny, jesienny poranek. Ze stacji metra Euljiro 3-ga wysypuje sie tlum elegancko ubranych ludzi. Mezczyzni w garniturach i pod krawatem, kobiety w garsonkach i na wysokich obcasach. Lekko zaspani ida w strone nowoczesnych biurowc�w po drugiej stronie ulicy. Na swiatlach skrzyzowania ulic Eulji-ro i Samil-daero doganiaja ich robotnicy w bialych kaskach i odblaskowych kamizelkach, spieszacy na sasiednia budowe, gdzie rosnie kolejna szklana wieza.

Siedze z kubkiem kawy w cieniu drzew na Berline Square (??? ??) i ogladam te poranna wedr�wke. Tuz obok jacys chinscy turysci robia zdjecia fragmentu muru berlinskiego i niedzwiedzia Buddy Bear.


Zmieniaja sie swiatla, tlum znika, a ja podnosze sie z lawki i ide w kierunku stacji metra. Mijam restauracje Andongjang (???) gdzie wczoraj jadlam obiad i kt�ra wedlug miejscowych serwuje najlepszy makaron z ostrygami w miescie. Przechodze kolejne skrzyzowanie i trafiam do Seulu z lat 70-tych. Tuz obok wielkich biurowc�w rosnacych wzdluz Cheonggyecheon-ro rozciaga sie swiat malych, wyspecjalizowanych sklepik�w. Tu sprzedaja narzedzia: wiertarki pneumatyczne, pily lancuchowe, pilarki, cegi, tasmy izolacyjne. Kawalek dalej reflektory i magnesy, kt�re ustepuja miejsca akcesoriom lazienkowym. Mijam rzedy pisuar�w, umywalek i rozlozonych na chodniku kran�w. W bocznej uliczne migaja mi warsztaty metalurgiczne, obok sprzedaja swietl�wki i zar�wki. Kiedy bylam tu wieczorem kilka dni wczesniej od razu odnalazlam sklepiki ze swiatelkami, przez kilkanascie metr�w ciagnely sie kolejne zaklady rozswietlone lancuchami opalizujacych, ledowych lampek. Idac ich tropem docieram do kryjacych sie na uboczu sklep�w ze wszystkim co tylko moze byc potrzebne zapalonemu fotografowi: p�lki uginaja sie od statyw�w, aparat�w, klisz i soczewek.



Powoli zaczyna do mnie docierac na poczatku lekko wyczuwalny, a potem coraz silniejszy zapach kleju i farby drukarskiej. Dotarlam w okolice Toegye-ro, gdzie w waskich alejkach gniezdza sie male drukarnie. To w nich powstaja ulotki p�l golfowych, najnowszych bar�w karaoke, czy etykiety nowego popularnego napoju.

Zawracam przeciskajac sie malymi uliczkami i koncze spacer w Seun Daerim Arcade (?? ?? ??). Ze wszystkich stron otacza mnie sprzet stereo, na p�lkach i ziemi pietrza sie walkie-talkie, male radia, telewizory, magnetofony i automaty do gier. I gdzies, ktos... klient? Znudzony sprzedawca? Mruczy do mikrofonu jakas stara piosenke wypelniajac ciasna przestrzen dzwiekami dawno zapomnianego hitu.


To wlasnie jest Seul. Odrobine bardziej zapuszczony niz swiat kolorowych centr�w handlowych z ich wiecznie usmiechnieta obsluga. Labirynt uliczek, gdzie poukrywani w swoich malutkich zakladach ahjussi zapominaja, ze gdzies tam istnieje Starbucks i iPhone. To jedne z ich ostatnich spokojnych chwil. Miasto sie zmienia. Juz niedlugo sprzedawcy po raz ostatni zgasza swiatla i zamkna swoje sklepiki. Na ich miejscu wyrosna kolejne szklane wieze.

No comments:

Post a Comment